Odwołane spotkanie Nawrockiego i Orbána. Czy Prezydent zmieni kurs w sprawie Węgier?
Odwołane spotkanie
Prezydent Karol Nawrocki miał spotkać się z Viktorem Orbánem w Budapeszcie w ramach wcześniej planowanych konsultacji politycznych, dotyczących relacji dwustronnych, współpracy w regionie oraz bieżących tematów unijnych. Było to jedno z regularnych spotkań, które – mimo ochłodzenia relacji – Warszawa utrzymywała z Budapesztem na poziomie roboczym. Decyzja o odwołaniu rozmów zapadła po informacji o wizycie Orbána w Moskwie, co nadało całej sytuacji zupełnie nowy polityczny wymiar.
Rezygnacja Karola Nawrockiego ze spotkania z premierem Orbánem wynikła dziś przed południem. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej ograniczył znacznie swoją wizytę na Węgrzech, chcąc przekazać jasny i klarowny sygnał, że Polska nie zamierza prowadzić dialogu politycznego z państwami, które wzmacniają wpływy Rosji w Unii Europejskiej i jednocześnie utrzymują kurtuazyjne relacje z Moskwą w czasie trwającej agresji na Ukrainę. Dotychczasowe polityczne gesty kierowane do tego państwa z Pałacu Prezydenckiego były zupełnie inne – pełne ciepłych pozdrowień i wsparcia w „walce z eurokratami”.
Czy Prezydent Nawrocki dojrzał politycznie do tego, by postawić interes państwa polskiego ponad partykularne interesy polskiej wszechprawicy (określenie użyte pierwszy raz kilka dni temu przez redaktora Marcina Giełzaka z kanału Dwie Lewe Ręce na tymże kanale) spod znaku amerykańskiego ruchu MAGA? W kwestii węgierskich relacji z krajami antyzachodnimi – zdecydowanie. Przynajmniej w tym momencie można tak uznać.
Polska konsekwencja w polityce antyrosyjskiej
Od 2022 roku Polska prowadzi politykę opartą na kilku zasadach. Jest to pełna solidarność z Ukrainą, utrzymanie presji na Rosję, oraz wzmacnianie europejskiej i natowskiej architektury bezpieczeństwa. Polskie rządy i prezydenci podkreślają również brak akceptacji dla prób normalizacji relacji z Kremlem, nacisk na jedność Zachodu, co sprawia, że jesteśmy najbardziej lojalnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i największym sprzymierzeńcem Ukrainy.
Kolejna wizyta Orbána w Moskwie była jawnym zaprzeczeniem tych zasad. Z punktu widzenia naszego kraju nie można rozmawiać o współpracy dwustronnej w momencie, gdy szef rządu sąsiedniego państwa prowadzi działania, które osłabiają wspólną pozycję Zachodu i podważają europejską jedność.
W tym kontekście decyzja o rezygnacji ze spotkania z Viktorem Orbánem jest logiczną konsekwencją tej linii. Orbán, utrzymując dialog z Moskwą, podważa bezpieczeństwo europejskie i osłabia wspólne działania Unii.
Warto podkreślić, że sam Karol Nawrocki znajduje się na rosyjskiej liście sankcyjnej, co czyni planowane spotkanie jeszcze bardziej problematycznym. Osoba, którą Kreml postrzega jako zagrożenie, nie może jednocześnie prowadzić rozmów politycznych z premierem państwa, które odbywa kurtuazyjne wizyty w Moskwie. Dla Warszawy byłoby to sprzeczne zarówno z interesem państwa, jak i z osobistym bezpieczeństwem politycznym wysokiego urzędnika.
Polska odcina się od państw rozbijających spójność UE
I dlatego decyzja Nawrockiego jest tak znacząca.
Jednym z trwałych interesów Polski w UE jest utrzymanie spójności decyzji dotyczących bezpieczeństwa. Dla Warszawy kluczowe jest, aby Unia działała jako jeden blok: w sankcjach, w wsparciu dla Ukrainy i w odpieraniu wpływów Rosji. Tymczasem Węgry od lat prowadzą politykę, która tę spójność systematycznie osłabia: blokują pakiety pomocowe, opóźniają sankcje, rozgrywają Moskwę przeciw Brukseli, a ich stanowisko staje się stałym źródłem napięć zarówno w Radzie UE, jak i w relacjach bilateralnych z innymi państwami regionu. Decyzja o rezygnacji ze spotkania z Viktorem Orbánem to więc sygnał nie tylko wobec Budapesztu, lecz wobec wszystkich, którzy starają się rozszczelniać europejską wspólnotę bezpieczeństwa.
Jednocześnie trzeba to zaznaczyć – Karol Nawrocki przez lata posługiwał się narracją podkreślającą sceptycyzm wobec procesu integracji europejskiej, a jego wypowiedzi z okresu pracy w Instytucie Pamięci Narodowej oraz udział w debatach publicznych były często odbierane jako wzmacniające eurosceptyczny przekaz polskiej prawicy. Dzisiejsza decyzja – jednoznaczna, proeuropejska, wzmacniająca linię rządu w relacjach z państwami europejskimi – jest krokiem wyraźnie wykraczającym poza dotychczasowy styl jego komunikacji.
Nie należy jednak zapominać o tym, że Nawrocki nie należał dotychczas do grona polityków otwarcie krytykujących ugrupowania europejskiej skrajnej prawicy, które od lat prowadzą politykę korzystną dla Kremla. W przestrzeni publicznej nie znajdziemy mocnych wypowiedzi Nawrockiego potępiających działania takich aktorów jak Rassemblement National Marine Le Pen, które wielokrotnie korzystało z rosyjskiego finansowania i publicznie popierało Kreml, FPÖ (Wolnościowa Partia Austrii), której politycy podpisywali formalną umowę o współpracy z Jedną Rosją, czy AfD, uznawaną przez niemieckie służby za partię infiltrującą debatę publiczną rosyjską propagandą. Ba, narracja kreowana przez Nawrockiego wręcz idealnie wpisywała się w strategię skrajnej prawicy w walce z Brukselą, liberalizmem, i osiągnięciami integracji. Nie tak dawno przecież Prezydent wygłosił przemówienie, w którym jasno zadeklarował, że Unia Europejska powinna powrócić do swoich korzeni, czyli Wspólnoty Narodów, którą łączą głównie kwestie ekonomiczne (co sprowadziłoby UE do roli Mercosuru Starego Świata) – został za to zresztą mocno – i w zgodzie z prawdą – skrytykowany przez wicepremiera Sikorskiego, szefa MSZ, który podkreślił, że to rząd decyduje o polityce zagranicznej, zwłaszcza wobec kluczowych sojuszników.
Zmiana jednak jest widoczna, i o ile można zakładać, że wynika to tylko ze strategii wizerunkowej i politycznej Prezydenta, a nie z jakiejś realnej zmiany poglądów na partie antyeuropejskie i prorosyjskie, to jednak jest to dobry krok ku ujednoliceniu głosu Polski na arenie międzynarodowej. W czasach pogłębiającej się prorosyjskiej linii Budapesztu oraz rosnącej presji europejskiej, taka ostrożność Belwederu, nawet mocno prawicowego, staje się politycznie racjonalna.
Budapeszt od dawna prowadzi politykę, która utrudnia UE podejmowanie wspólnych decyzji dotyczących sankcji, wsparcia dla Ukrainy czy działań wobec Kremla. Dzisiejsza reakcja Prezydenta wreszcie wpisuje się w szerszy proces dyplomatyczny i polityczny, kreowany przez polski rząd: Polska przestaje traktować Węgry jako partnera regionalnego, a zaczyna widzieć w nich czynnik ryzyka dla bezpieczeństwa europejskiego.
Nowy standard w relacjach polsko-węgierskich?
Dzisiejsza decyzja ma kilka długofalowych skutków: potwierdza trwałe oddalenie Polski od Węgier, wzmacnia pozycję Rzeczypospolitej jako państwa konsekwentnego w polityce wschodniej, zacieśnia współpracę Polski z głównym nurtem UE, i ogranicza przestrzeń do dialogu z prorosyjskimi Węgrami.
Czy można jednak mówić o tym, że Prezydent trwale zmienia swoje stanowisko względem Węgier? Jest to wątpliwe. Polska prawica dalej w pełni popiera premiera Węgier i zdecydowaną większość jego działań, a niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości próbują szukać w Budapeszcie schronienia przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Być może Prezydent ponownie pozytywnie nas zaskoczy, ale to wymagałoby zerwania kilku sojuszy, utemperowania narracji politycznej, i zacieśnienia racjonalnej współpracy z rządem, która przecież nie powinna być doraźna, tylko stała – niezależnie od tego, kto ten rząd tworzy.
Autor: Maciej Rajczak
